Wojtek nie mógł się doczekać przeprowadzki. Własny pokój, ogród i łazienka z prysznicową kabiną.
- Tylko uważaj na szafulce, jak będziesz w nocy szedł do łazienki - powiedział Michał.
- Szafulce?- zaśmiał się Wojtek nerwowo.
- Szafulec szafeczkowy - wzdrygnął się Michał - Ohyda.
- Zalewasz- zaprotestował Wojtek- Nie ma żadnych szafulców.
Michał wzruszył ramionami
- W takim razie co biega nocą po korytarzach od pokoju do łazienki?
***
Przeprowadzka poszła sprawnie. Wojtek, leżąc w wygodnym łóżku już dawno zapomniał o bzdurach, które wymyślał przemądrzały Michał kilka dni temu.
- Dobranoc - powiedziała mama- Zapamiętaj sny, bo podobno te z nowego miejsca się sprawdzają.
Wojtek zamknął oczy. ”O czym tu śnić. Może o wspinaczce na czereśnię, po owoce z czubka?”
- Tak, tak czereśnie, pychotka, nigdy w życiu nie jadłem czereśni- zaszeleściło Coś w korytarzu.
Wojtek otworzył oczy i na moment przestał oddychać.
- Czereśnie mam we śnie, weź mnie, weź mnie na czereśnie, je, je- niby zaśpiewało Coś w korytarzu, a potem Wojtek usłyszał skrzypienie parkietu, jakby ktoś spacerował za drzwiami.
- O mamo - wyszeptał Wojtek.
- Wyjdzie, wyjdzie, spokojna twoja, za dużo soku wypił do kolacji. A ja wtedy…a ja wtedy, hi, hi…- powiedziało Coś, a Wojtek poczuł jak batalion mrówek chodzi mu po głowie. Mrówki przeszły tam i z powrotem, a Wojtka olśniło. Żaden szafulec, którego na dodatek nie ma, nie będzie mu zabraniał pójść w nocy do toalety! Cicho wstał z łóżka i otworzył drzwi.
- Wyjdzie, wyjdzie, a ja wtedy…,ał!
- Mam cię- wrzasnął (po cichu oczywiście) Wojtek.
- Jej, jej, tylko nie zapalaj światła. - zaskomlało Coś.
- Co ty jesteś za maszkara? - Wojtek mocniej zacisnął palce.
- Ojejej, szafulec jestem- zadygotał szafulec i podzielił się na cztery, z czego jeden od razu zemdlał, bo szafulce wbrew pozorom są bardzo strachliwe.
- Szafulców nie ma- racjonalnie powiedział Wojtek, patrząc jak trzy szafulce cucą czwartego.
- To z kim gadasz?- równie racjonalnie zapytał szafulec, znowu jeden.
- Fakt. Co robisz w moim domu i czemu mnie straszysz?
- Taki twój, jak i mój i nie straszę, tylko się nudzę. Mieszkam sobie w nocy, za dnia mnie nie ma. A jak mnie puścisz, to pokażę ci sobotnika wczesnego- szafulec uśmiechnął się niewyraźnie- Może zostaniemy kumplami?
- Sobotniki? O czym ty gadasz?
- No tak, komputery, internety, a prawdziwy świat stworów i potworów domowych, fśśtt- świsnął szafulec, jak to tylko szafulce potrafią- Wskakuj do łóżka, powiem ci, co jeszcze mieszka w twoim domu. Mamy tego trochę. Jest tylko jeden problem - zmartwił się szafulec.
- Jaki?
- Ja mieszkam tylko w korytarzu, w pokoju mnie nie ma.
Wojtek pomyślał chwilę.
- A jeżeli ty i ja uznamy, że mój pokój, to też korytarz tylko inaczej?
Szafulec zamigotał z myślowego wysiłku.
- Masz głowę. Ale mogę siedzieć na poduszce? Strasznie boję się łóżkowców chwytliwych.
- Łóżkowce?
- Chwytliwe. Wredne bestie. Tylko czekają, żeby chwycić mały palec u nogi i wyssać wszystkie najfajniejsze sny, nawet te o czereśniach- wyszeptał całkiem poważnie szafulec i lekko zaszeleścił ze strachu.
Piotr Gabrysz
(opowiadanie opublikowane w Świerszczyku nr 20/2012)